W ostatnich latach zastraszająco szybko ubywa dzikich zapylaczy roślin (pszczół samotnic, trzmieli). Ma to związek ze zmianą struktury rolnictwa - z rozdrobnionego i charakteryzującego się dużą bioróżnorodnością - na wielkoobszarowe monokultury, zużywające ogromne ilości chemii rolnej. Stworzone przez człowieka warunki nie są przyjazne także dla pszczoły miodnej, jej istnienie też jest zagrożone.
Jedynie działania pszczelarzy utrzymują populację pszczół na odpowiednim poziomie. Należy dodać, że są to działania obarczone dużym wysiłkiem i dużymi nakładami finansowymi. Mówi się, że gdyby wyginęła pszczoła miodna, to ludzkości pozostałyby cztery lata istnienia.
Niestety - działalność ludzka, w tym produkcja rolna. Jak już wspominałem, duży wpływ ma tu zmiana struktury gospodarstw. Prowadzone kiedyś zabiegi mechaniczne, pielenie ręczne, zastąpiła w walce ze szkodnikami i chorobami chemia. Pojawiające się coraz większe monokultury, corocznie problemy z suszą, pojawiające się gatunki inwazyjne i zanieczyszczenie środowiska, także negatywnie wpływają na te pożyteczne owady. W dodatku, aż 71% upraw stanowią zboża nieprodukujące nektaru. Przekłada się to na brak dostępu do odpowiedniego pokarmu, co z kolei przyczynia się do spadku odporności pszczół, których populacja każdego roku jest dziesiątkowana przez liczne choroby i pasożyty. Należy przy tym zwrócić uwagę, że wykonywane przez rolników zabiegi ochrony roślin są zbieżne w czasie z największą aktywnością pszczół. Zagrożenie dla pszczół (a także innych owadów) niosą ze sobą zabiegi przy użyciu insektycydów. Dlatego to na rolniku spoczywa odpowiedzialność za odpowiednie i umiejętne korzystanie ze środków ochrony roślin, tak aby zagrożenie zminimalizować do minimum.
Należy w szczególności:
Jarosław Nowak